~Lili
Luca. To imię obudziło w kobiecie wiele wspomnień. Mimo, że muzyka grała głośno a wokół pełno było roztańczonych i rozmawiających ludzi Lili miała wrażenie, że przeniosła się do aromatycznego sklepu z najlepszą czekoladą jaką kiedykolwiek jadła. W miejscu tym było zawsze pełno dzieci ale i dorosłych nigdy nie brakowało. Nie było w miasteczku osoby, która nigdy nie zjadłaby chociaż jednej kosteczki ze sklepu pana Stivena. Tamtejsze pralinki były istotnym mistrzostwem świata. Nie czekolada jednak była powodem jej wspomnień ale pracujący tam siostrzeniec pogodnego właściciela. Kiedyś, w przeszłości kiedy długie loki Lil nie były przyprószone jeszcze siwizną owy siostrzeniec , Luca był jej bardzo dobrym przyjacielem.
-Przepraszam, czy coś się stało? –Zapytał uprzejmie mężczyzna.
-Lili? Wszystko w porządku? –To Alex właśnie podszedł do ich stanowiska widząc dziwny wyraz twarzy swojej matki.
-Co? Och tak tak kochanie wszystko gra, przepraszam Pana najmocniej, to ta starość mózg już nie pracuje jak kiedyś, rozumie pan. A więc pannie Luca jestem Lili a ten czarujący, postawny mężczyzna to mój syn Alex.
-Tak właśnie myślałem jest do pani naprawdę bardzo podobny. Ma nawet te same oczy. –Zauważył.
-No tak możliwe. A więc? Które pączki pan sobie życzy? Te z różą?
-Hm wolałbym jednak te z budyniem i advocatem. Są polane czekoladą prawda? -Wskazał na niewielką tackę pączków udekorowanych wiązanką ciemnych, czekoladowych pasków.
-Tak to prawdziwa, belgijska czekolada. Niestety od kiedy byłam młoda pokochałam, te prawdziwe pełno mleczne wyroby i już mi tak zostało. Rozumie pan, to nie to co te dzisiejsze pseudo tabliczki.
-Tak doskonale Panią rozumiem.
-Lili przestań sobie romansować tylko bierz się za robotę. Trzeba sprzedać to wszystko a nie stać i gadać! –Zawołała do niej Amanda przed, którą zebrała się już mała kolejka miłośników tłustych pączków.
-Najmocniej przepraszam, to moja przyjaciółka Amanda i rzeczywiście chyba powinnam jej trochę pomóc. –Luca przyznał jej rację, zapłacił za pączki z dość sporym napiwkiem i szybko odszedł w stronę swojego stolika.
Wieczór mijał szybko, a wszystkie smakołyki rozchodziły się z prędkością światła. Mimo całego tego zamieszania kobieta przez cały wieczór wciąż wracała do wydarzeń w przeszłości. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że starszy pan, którego widziała dziś po raz drugi jest kimś kogo znała dawnej. –Absurd! –Powiedziała i zabrała się za dalszą sprzedaż.
Kiedy wszystkie faworki, chruściki i słodkie pączki były wyprzedane a kobiety na swoim stanowisku mogły zaproponować tylko garść serwetek i serdeczny uśmiech Nela wraz z Alexem pomogli pozbierać wszystkie śmieci i resztki do dużego, kartonowego pudła, które stało pod stolikiem. Później wspólnie zapakowali karton do bagażnika samochodu. Amanda postanowiła dołączyć do męża na sali, który sam bawił miejscowe panie od ładnych paru godzin. Lili natomiast wraz z Nelą i Alecem, który niezmordowanie cały wieczór pomagał przy sprzedaży zabrali się w drogę powrotna do domu. Na pustych ulicach miasteczka nie było wcale żadnych samochodów. Wszyscy albo już spali albo tańczyli na parkiecie w rytm głośnej muzyki.
-Dziękuje Ci kochanie, to był naprawdę męczący dzień. –Pożegnała się z Nelą i ucałowała na dobranoc śpiącego na tylnym siedzeniu brzdąca. Na jego twarzy malował się spokój, który udzielił się również starszej kobiecie.
*
Wspomnienia, odbicie przeszłości, które przez całe życie jest w nas żywe.